Po porażce z Toronto każdy oczekiwał spokojnej wygranej z Indianą. Wygrana była ale spokojną nazwać się jej nie dało. Warto jednak było zarwać noc, by na żywo zobaczyć co w swej ostatniej akcji zrobił nasz „pirszoroczniak”.
Pomimo tego, że Zach odpoczywał ten mecz miał być spokojny i lekki. I tak też się zaczął. Jednak chłopaki z Indiany, prowadzeni przez Carisa LeVerta, który wrzucił nam 42 punkty trafiając z ponad 70 % skutecznością mocno się nam postawili. Mieliśmy zatem wyrównany mecz, w którym wynik był sprawą otwartą do samego końca. Oprócz DeRozana mieliśmy w tym meczu jednak wielkiego centra, mieliśmy Vucevica. Niesamowicie był dziś dysponowany. Zapisał na swoim koncie 36 punktów i 17 zbiórek. Jednak blaknie to przy fakcie, że on dziś zgubił z twarzy ten nieobecny wyraz, który towarzyszył mu od początku sezonu. Nie było widać w jego ruchach ospałości, do której zdołał nas już przyzwyczaić. Na jego twarzy gościło skupienie i agresja. Jego nogi odrywały się od ziemi. W obronie blokował, w ataku trafiał. Niewątpliwie był dziś wielką gwiazdą. W tegosezonowej walce o mistrzostwo tego nam właśnie potrzeba.
Niemniej czymś co poruszyło nas do żywego i sprawiło, że krzykiem budziliśmy rodziny i sąsiadów gdzieś tak po 3 w nocy było to:
Brawo Byki, takich zwycięstw w tym sezonie oczekujemy i takiej gry chcemy.
Plusy:
- Nikola Vucevic – była dynamika, była agresja, było wszystko
- Ayo – 14 asyst!!! I 15 punktów, piękne, zwłaszcza po nieudanej końcówce dnia poprzedniego
- DeMar – to jest maszyna
- Green i Brown – solidny meczyk tych panów
Minusy:
- przemilczmy je i popatrzmy jeszcze raz na filmik z powyżej