Zaloguj

Zaloguj

bulls lakers

Bulls wrócili do gry i po przełożonych dwóch spotkaniach przyszło im podejmować w United Center Lebrona i spółkę z Lakers. Dodatkowo musieli radzić sobie bez Zacha LaVine'a.

Q1

Wśród Byków, oprócz graczy nieobecnych przez protokół covidowy, do gry wrócił Alex Carusa, a w pierwszej piątce drużyny z miasta Aniołów pojawił się Isiah Thomas. 

DeRozana na początku spotkania imponował swoim rzutem z półdystansu, zaliczając serię 3 kolejnych trafień. Długo za to nie mógł się wstrzelić z dystansu Ball, ale gdy w końcu trafił z rogu, to w następnej akcji powiększył swój dorobek do 5 oczek i usiadł na ławce. 

Bulls prowadzili przez większość kwarty. Trafiali w pierwszej odsłonie na 50% skuteczności, jednocześnie zatrzymali Jamesa na skuteczności 1/6 z gry i tylko 2 oczkach. Swoje punkty zdobył też dla Chicago McKinnie. Po 12 minutach Bulls prowadzili 28-22, najwięcej (9) punktów zdobył Lonzo Ball. Dla Lakers 6 punktów dostarczył DeAndre Jordan.

 

Q2

Lakers zaczęli drugą kwartę od runu 6-2 i już po 2 minutach Donovan musiał brać czas. Goście tym samym odrobili straty i mecz zrobił się ‘na styku’. Dobrze w tym czasie pokazywał się Green. Niewiele zabrakło, żeby zaliczył highlight sezonu. 

Dzięki dobrej obronie Bulls znów odskoczyli po słabszym starcie kwarcie. Solidnie radził sobie Vucevic, autor 8 punktów w drugiej kwarcie (w tym 2/2 za trzy). 

W 9 minucie kwarty mieliśmy popis LeBroniady i tego jak gwiazdor jest traktowany przez sędziów, gdy ci pod wpływem jego protestów zmienili słuszną decyzję o przyznaniu piłki dla Byków.

Nie mniej jednak Bulls cały czas prowadzili, ale Lakers dzięki 65% skuteczności w drugiej kwarcie i wsparciu rezerwowych, jak Carmelo zmniejszyli znacząco straty i w połowie spotkania miejscowi prowadzili jedynie 61-59. Bulls notowali aż o 13% gorszą skuteczność, ale dzięki tylko 2 stratom przy 10 rywali i 11 trafieniom z linii przy 2 przeciwnika, udawało im się być trochę przed Los Angeles przez całą pierwszą połowę.

 

Q3

Problemy ze skutecznością Byków sprawiły, że po trafieniu Thomasa, to przyjezdni przejęli prowadzenie w spotkaniu na początku drugiej połowy. Domagający się gwizdania fauli, co drugą akcję Westbrook doczekał się za swoje uwagi przewinienia technicznego.  

Pomogło to Bykom w runie 6-0. 

Po stronie rywali w tej części uaktywnił się LeBron. Powiększył swój dorobek o 12 punktów i w trudnych chwilach to on brał na siebie ciężar gry ofensywnej. Po wyrównanej kwarcie, którą Bulls przegrali 25-22 (11 punktów Caruso), jednopunktowy zapas przed ostatnią częścią miała ekipa z Los Angeles. Double double notował już Vucevic (17-11), a swój show dopiero przygotowywał DeRozan z 19 punktami na koncie.

 

Q4

Przed czwartą kwartę, DeRozan grał przeciętne spotkanie, trafił tylko 4 z 13 prób i miał 19 punktów, większość z wolnych. W tym meczu drużyna potrzebowała go w trochę lepszej formie. W pierwsze dwie minuty ostatniej części zdobył 7 punktów, trafiając 3/3 z gry.

White lepszą grę Byków okrasił efektownym wsadem. 

W połowie kwarty gospodarze mieli kilka punktów przewagi, ale wtedy odpalił się Carmelo Anthony i dwoma kolejnymi trójkami wyprowadził Lakersów na prowadzenie. Większość kwarty to była wymiana ciosów i przez całą odsłonę różnica między drużynami nie była większa niż jedno posiadanie. 

Taktyka Bulls na finałowe minuty - ‘dajmy piłkę DeRozanowi, on da sobie radę’, okazała się skuteczna. To on na 2 minuty przed końcem wyprowadził Bulls na prowadzenie 109-108. Minutę później powtórzył to trafienie, a jakże, z półdystansu.

A potem nie pudłował wolnych. 

Tymczasem nawet Voochowi zdarzyło się zagrać dobrze w obronie. I choć Lakers mieli swoje szanse, to nie trafili ich, a Bulls zachowali wygraną.

 

Plusy:

  • Caruso show - Alex miał 17 punktów i 9 zbiórek.
  • Javonte Green - kocham energie tego gościa, jest wszędzie, walczy o każdą piłkę i chociaż nie widać tego po statystykach to bywa kluczowym elementem w układance byków.
  • Lonzo Ball z jego permanentnym zagrożeniem z dystansu.

Minusy:

  • Fatalne sędziowanie. Ilość nieodgwizdanych przewinień przez arbitrów to jakieś kuriozum. Nie wspominając o indywidualnym podejściu do niektórych graczy.
  • Coby White - smutno jest oglądać jak przechodzi koło spotkań. Więcej widać jego fauli, czy strat niż udanych akcji.

 

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież