Zaloguj

Zaloguj

bulls hornets

Bulls to zagadka, w tym sezonie potrafią przegrać z teoretycznym tankerem, a potem walczyć jak równy z równym, gdy stawiani są na straconej pozycji. Tym razem w meczu dzień po dniu, po tym jak ośmieszyli się przeciwko Cavaliers, nie dali szans kolejnej nocy Charlotte Hornets.

 Po doświadczeniach z ostatniego meczu, przeciwko Hornets można było założyć, że gorzej nie będzie, więc raczej neutralnie nastawiałem się do starcia b2b z Hornets. 

Vucevic po przerwaniu swojej serii 106 spotkań z dwucyfrową zdobyczą, tym razem od początku był aktywny. Byki zaczęły od prowadzenia 10-0. Szybko jednak roztrwonili tę przewagę i Hornets zbliżyli się na jeden punkt. Dobrze prezentował się Coby White, który celnymi rzutami rozpoczął to spotkanie.

Zdecydowanie lepiej niż w poprzednich pojedynkach Bulls rzucali za trzy – 5/11. Dało im to prowadzenie po 12 minutach aż 34-23.

 

Young i Markkanen zaliczali mocne wejście z ławki i wspólnie prowadzili Bulls w drugiej kwarcie, dając solidne swoje pierwsze minuty na parkiecie. Na boisku był też niestety Denzel Valentine, który  swoimi kolejnymi pudłami i stratami tylko utrudniał grę swoim kolegom. Goście z Charlotte goniąc wynik popisali się taką akcją.

Sporo spokoju wnoszonego przez weteranów Temple’a i Younga oraz skuteczna walka na deskach pozwalała jednak miejscowym kontrolować wynik. W połowie spotkania Bulls prowadzili 58-44.

Na początku drugiej połowy ekipa z Charlotte celnymi rzutami za trzy swoich obrońców pogroziła Chicago i zmniejszyła stratę poniżej dwucyfrowej. Taki stan rzeczy nie w smak był wysokim Bulls i Vucevic wspólnie z Theisem pokazywali, jak big mani powinni współpracować na parkiecie. I głównie po ich punktach Chicago prowadzili ponad 20 punktami. Chicago zrobili run 18-2 w 6 minut. Kompletnie inaczej niż dzień wcześniej tym razem przed ostatnią częścią to Bulls prowadzili 88-67.

Rezerwowi jeszcze zwiększyli na początku czwartej kwarty przewagę Bulls, a żeby widzowie nie stracili zainteresowania Sato popisał się takim dunkiem.

Do końca poza wsadem Williamsa, nie było zbyt wielu emocji i podobnie jak noc wcześniej w końcówce na parkiet wybiegli głębocy rezerwowi, których najlepszą fizyczną reprezentacją jest Cristiano Felicio.

Bulls dość niespodziewanie roznieśli Hornets we własnej hali.

 

Plusy:

- Vucevic – wrócił na swój poziom – 18 punktów, 16 zbiórek na dobrej skuteczności – 8/13 FG.

- Young podobnie jak Nikola zagrał bardzo solidne 20 minuty. 18 punktów (8/10 FG), 4 zbiórki, 3 asysty, 2 przechwyty.

- Coby White – stabilność to ostatnie, co można o nim powiedzieć, ale ogólnie Coby dość dobrze wykorzystuje nieobecność LaVine i zdobył 18 punktów na 70% skuteczności (w tym 4/6 za trzy). Oby tak grał jak najczęściej.

- Wygrana zbiórka – 50 (11 w ataku) do 38. Tutaj obok Voocha dobrze walczył Theis czy nawet Markkanen.

Minusy:

- Denzel Valentine jest obecnie jakimś nieporozumieniem na boisku. Każde jego zagranie czy rzut wywołuje u mnie odrazę – 1/7 FG.

- Nadal skuteczności z dystansu jest raczej przeciętna – 33% - 14/43, a wciąż liczba prób jest olbrzymia.

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież