Zaloguj

Zaloguj

 bulls sixers title

Nie sprawdziły się nasze podcastowe przewidywania, że Bulls mają Sixers na talerzu i okazało się, ze nawet brak dwóch All Starów nie przeszkodził podopiecznym Doca Riversa pokonać, grających bez agresji zawodników z Chicago.

 

Do gry w Bulls wrócili Markkanen i Potter, a w związku z przebywaniem na kwarantannie, szeregów Sixers nie mogli zasilić Simmons i Embiid. Już pierwsze minuty pokazywały, że Byki mogę mieć problemy pod koszem, w jednej akcji Sixers wykorzystując nieporadność rywali przy zbiórce, rzucali trzykrotnie z ponowień, aż do skutku. Dodatkowo niespecjalnie Chicago szanowało piłkę, bo Matisse Thybulle zaliczył 4 przechwyty w 5 minut gry. 

Bardzo słabo swój powrót zaznaczył Otto Porter, bo jedyne, co można pamiętać z jego gry, to złe podania i proste straty.

 

Pod wyrównanym początku, dzięki trójkom przyjezdni z Filadelfii odskoczyli na kilka punktów i po pierwszej kwarcie prowadzili 30-23. 

Szybko na początku drugiej kwarty trzeci faul złapał Wendell i jego czas na parkiecie zaczął być coraz bardziej ograniczany. Za niego pojawił się Gafford i mieliśmy  okazję zobaczyć jego wsad i run 10-2 miejscowych. Dobrze prezentował się Markkanen, który w połowie drugiej kwarty miał dorobek 4 trafień zza łuku (100% skuteczność). Nie wiele gorzej radził sobie z dystansu Coby White, po trafieniu, którego był remis po 50, a Byki zaliczali imponujące 9/14 za trzy.  To trójki trzymały Byki w grze, bo na deskach dostawali okropnego łupnia. W połowie spotkania, pozbawieni największych gwiazd Sixers prowadzili 64-57. 

Szybko Harris i spółka wyszli w drugiej połowie na dwucyfrowe prowadzenie. Byki zaliczali pojedyncze podrygi w ataku, dzięki czemu wciąż pozostawali w meczu. Skończyli trzecią kwartę z 12 punktową stratą (85-97) i pozostawała nam nadzieja, że Bulls stać na przełamanie w ostatniej części.

 

Plusy:

- Ofensywnie Markkanen zaliczył świetny powrót – 7/7 zza łuku jest imponujące.

- Dobre trójki Bulls – 14/29, niestety znacznie gorzej funkcjonowały w drugiej połowie.

Minusy:

- Wendell wyglądał tragicznie, a po drugiej stronie wcale nie biegał Embid, tylko mało Tony Bradley.

- Patricka Williamsa praktycznie nie było na tym meczu.

- Bulls rozłożyli dywan przed przeciwnikami w swoim pomalowanym, przez co przegrali to spotkanie. 

 

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież