Bulls znów przegrywają. Choćby nie wiem, jak słabe ekipy stawały po drugiej stronie, nie możemy mieć pewności co do postawy naszych ulubieńców. Plaga kontuzji osiągnęła (miejmy nadzieję) szczytowy moment. Obecnie jedynie Derrick Rose jest zdrowym starterem, który zaczynał w pierwszej piątce sezon. Musimy niestety wszystkie wyniki Byków przepuszczać przez filtr braku kluczowych graczy, których lista jest przerażająca. Pamiętajmy Byki grają bez: Noaha, Gasola, Dunleavy'ego, Miroticia i (po tym meczu) bez Butlera.
Kiedy przed spotkaniem dowiedziałem się, że w pierwszej piątce zamiast Gasola wystąpi Bairstow, przestałem mieć nadzieję, że Byki jeszcze poważnie traktują ten sezon. Przedwczesne okazały się też nadzieje o powrocie Dunleavy’ego. Dość powiedzieć, że w pierwszej piątce Bulls wystąpiło 3 zawodników, którzy w zeszłym sezonie grali z ławki. Jedynie zachowanie poważnego dystansu co do oczekiwań po tym spotkaniu pozwoliło oglądać je bez zbędnych emocji. Po wyrównanym początku przez pierwsze 2 minuty gry było po 6. Jimmy zaliczył ładny przechwyt i asystę do Gibsona. Znów całkiem nieźle zaczął Rose, trafiając 2 razy – 4 punkty z 8 drużyny. Nie jestem w stanie powiedzieć ani jednego dobrego słowa o Bairstowie – no chyba to, że już w 5 minucie złapał drugi faul i zastąpił go Portis. Chicago przegrywali wówczas już 5 punktami (8-13). Akcja 2+1 Butlera i udany post up Gibsona sprawiły, że jeszcze przed połową kwarty Byki wyrównały. Rozczarowany byłem trochę postawą naszych wysokich, którzy nie dawali sobie pod koszem rady z wysokim Jokiciem, na szczęście on też nie był bestią w ataku. Dało się też zauważyć mocno asekuracyjne zachowania w obronie obu drużyn – może nie chcieli zrobić sobie urazów przed weekendem gwiazd. Na ostatnie 4 minuty gry w tej kwarcie do gry wszedł Felicio. Bez historii. Dwie minuty później Bulls przeprowadzili bardzo ładną akcję: pierwsze Moore zablokował rywala pod koszem, potem udało się zebrać piłkę i ten sam E’Twaun uruchomił podaniem Portisa – ten próbował skończyć z góry, lecz był faulowany (niestety zmarnował obie próby z linii). 9 punktów i 4 asysty Butlera pozwalały Bykom na trzymanie się blisko Nuggets przez całą kwartę. Mimo ambitnej walki Bulls po 12 minutach przegrywali 26-30.
{vine}iJLlqxxQH3E{/vine}
{vine}iJlZiXQ3DHz{/vine}
Chociaż to Bulls trafili jako pierwsi w drugiej kwarcie (Portis) to gospodarze odpowiedzieli im serią 6 punktów bez odpowiedzi. Od początku na parkiecie przebywał Rose, grając w duecie z Brooksem. Grał naprawdę dobrze i jego kolejne wjazdy rozmontowywały defensywę miejscowych. W piątej minucie gry w tej części, po trójce McDermotta Chicago zmniejszyli stratę do jednego punktu, a po celnym wolnym Taja (run 8-0) wyrównali. Przez większą część kwarty gra toczyła się niemal punkt za punkt. Wynik cały czas oscylował na granicy remisu. Bulls uskuteczniali small ball. Były momenty, że obok Taja na boisku był Moore, Brooks, Rose i Butler. Jimmy w 22 minucie spotkania miał 15 punktów (5/7 FG). To na nim w większości akcji opierała się ofensywa Byków. Butler obok trafiania z gry wymuszał sporo rzutów wolnych, po drugiej stronie podobnie skuteczny był Danilo Galinarii, który dał 19 punktów swojej ekipie w pierwszej połowie (w tym 6/6 FT). Najważniejsze wydarzenie meczu miało miejsce na 66 sekund przed końcem połowy. Podczas wjazdu pod kosz Butlera, Lauvergne faulował go i JB padł na parkiet. Długo z niego się nie podnosił – to była okropna chwila.
{vine}iJl1Vp0DuUx{/vine}
Przywieziono specjalny wózek, żeby go znieść z parkietu. W pomoc koledze mocno angażował się ubrany w garnitur Pau Gasol. Butler rzucał jeszcze wolne (1/2 FT), ale wyraźnie bolało go i od razu został zmieniony przez Douga McDermotta. Parkiet opuścił na tym specjalnym wózku. Jeden z najgorszych momentów w mojej karierze oglądania meczów Bulls. Chicago schodzili po pierwszej połowie, prowadząc 57-55. Derrick Rose trafił bowiem w ostatniej sekundzie. Jimmy opuścił mecz z 19 punktami na koncie (6/8 FG), Rose miał 13 i 8 zbiórek (dwie w ataku w ostatniej akcji połowy).
{vine}iJlwJ1v5zlx{/vine}
Na początku drugiej połowy Jimmy’ego zastąpił Tony Snell. Do gry wrócił też Bairstow, ale każde zagranie z jego udziałem dość dobitnie pokazywało, że NBA to nie miejsce dla niego. Od kolejnych dwóch trafień zaczął tę część grający jak za najlepszych czasów Derrick Rose. Po trójce Moore’a (asysta DR1) Chicago wyszli na najwyższe prowadzenie w tym meczu – 7 punktów. W 5 minucie po celnych Bairstowa (w końcu jakiś pozytyw) przewaga na korzyść Byków osiągnęła apogeum, bo wyniosła 9 oczek. Dobrze na obwodzie poruszali się Rose i Moore, kontestowali wszystkie rzutu i płynnie przechodzili przez zasłony. W 6 minucie na parkiet wrócił Portis i wspólnie z Tadziem tworzyli nasz najlepiej zbierający w ofensywie duet. Obok pojedynku na zbiórce mieliśmy okazję podziwiać bój strzelecki liderów obu ekip. Dla Bulls 21punktów i 9 zbiórek miał Rose w 8 minucie drugiej połowy, a dla gospodarzy 27 oczek zdobył Galinarii (6/10 FG). Przyjezdni w tym czasie wyszli na 12 punktów przewagi, po tym, jak Doug znów rzucił celnie zza łuku. W międzyczasie bardzo podobało mi się to, jak pomagał przy zbiórkach Moore i dzięki jego zagraniom wysocy europejscy centrzy Nuggets nie mogli wykorzystywać przewagi wzrostu. Chicago w najlepszym momencie notowali 16 punktów przewagi (83-67) na 2 minuty do końca 3 kwarty. 10 punktów z ławki dostarczył McDermott. Denver próbowali, ale przed końcem kwarty nie udało im się zmniejszyć tej straty po 36 minutach gry. 8 punktów i 6 zbiórek miał Portis (3 w ataku). Rose miał 5 asyst, ale gdyby kilku zawodników (2 x Doug, Portis, Bairstow) nie schrzaniło idealnych podań, to walczyłby w tym meczu o triple double.
{vine}iJlpaLunTD9{/vine}
Sytuacja wyjściowa przed 4 kwartą wydawała się idealna, by dociągnąć prowadzenie do końca. Nuggets zaczęli od 6-2 w pierwsze 2 minuty jej trwania. Lecz przez kolejne 3 minuty to Rose samotnie walczył przeciwko całej drużynie gospodarzy. Niestety goście przestali też bronić. Po runie 12-4 strata Nuggets zmniejszyła się do 6 oczek. Między 5 a 7 minutą kwarty przez dokładnie 82 sekundy obie drużyny trafiły 15 punktów – 2 razy trafił za trzy, cholerny, Jokić. Bulls nadal byli na prowadzeniu – nie drżały ręce Derricka, który w tym czasie wyglądał jak All Star. Nie było jednak nikogo, by powstrzymać Jokicia od zbierania pod koszem. Brakowało też szczęścia – Portisowi np. pechowo piłka wykręciła się z obręczy. W 9 minucie kwarty Rose zdobył swój 30 punkt w meczu. Bulls prowadzili jeszcze 105-101. To by było tyle, jeśli chodzi o dobre w tym spotkaniu. Na 3 minuty do końca był remis. Jeszcze niespodziewanie trafił Bairstow. Na 2 minuty do końca Bulls prowadzili 2 punktami, na 100 sekund trzema. To chyba najgorszy możliwy moment, by przestać trafiać. Podopieczni Hoiberga nie trafili od tego czasu już nic przez 98 sekund i pozwolili przeciwnikom na run 10-0. Przegrali w najgorszy możliwy sposób. Tym razem Derrickowi już nie wpadało, Nuggets zaś mieli fuksa do kwadratu. No i dostawali od 'gospodarskonastawionych' sędziów rzuty wolne. Oczywiście Byki miały swoje szansę na wygranie tego meczu, ale się nie udało – zabrakło weteranów i liderów na boisku. Kolejna porażka z grupy tych – ‘frajeskich’.
{vine}iJl0mpOP7Yd{/vine}
Plusy:
- Najlepszy mecz w sezonie Rose’a – 30punktów, 9 zbiórek, 8 asyst.
-Dobry Taj Gibson – 18 punktów (7/14 FG), 7 zbiórek, 3 bloki – sam jednak nie miał szans z wyższymi rywalami.
- Moore po raz kolejny wydaje się najlepszy kandydatem na tymczasowego startera na pozycji 3.
- Przyzwoita obrona, poza kluczowymi momentami.
- Świetna 3 kwarta – mimo braku Butlera (32-18 dla Byków).
- Wreszcie lepszy mecz McDermotta – 6/11 z gry – 15 punktów.
- Gra zespołowa – aż 21 asyst przy tylko 10 stratach.
- Mimo przegranej uważam, że to nie był zły mecz w wykonaniu Byków.
Minusy:
- Kontuzja Butlera, Bulls są dobrej myśli, ale wciąż nie wiadomo jak długo będzie nieobecny.
- Przegrana zbiórki 48-40, ale ciężko oczekiwać lepszego wyniku z Bairstowem w S5.
- Bairstow w s5 – oby nigdy więcej.
- ZNOWU szpital w Bulls, który to już sezon.
- W Chicago przy obecnym układzie jest tylko dwóch wartościowych zmienników (Portis, McDermott).