Zaloguj

Zaloguj

bucks

My bez Zacha, Kozły bez swojego lidera. Jednak to my schodzimy z parkietu pokonani.

Pierwsza kwarta to dość słaba gra zagubionych jak zazwyczaj Byków.

W drugiej już pokusiliśmy się już o 19 punktów straty i jak zazwyczaj mecz cechowała konieczność gonienia rywala oraz gra nie dająca nawet cienia wiary na to, że to się uda. Momentami tylko ładne dla oka akcje pokazywały, że coś tam potrafimy. Walczący jak równy z równym Vucevic z Portisem to nie jest Vuc jakiego chciałbym oglądać. Mimo, że nie umniejszam nic Portisowi to jednak chciał bym widzieć jak nasz All star gościa dominuje. Przytrafiła nam się dobra sekwencja Theisa i mieliśmy już tylko 10 punktów straty. Następnie wydażyło się coś czego się nie spodziewałem. Run 18 – 1 i jakimś sposobem wróciliśmy na dwa punkty straty. Po 3 minutach pięknej gry znów zaczęliśmy gubić się w obronie. Było dwa i w moment zrobiło się 9 punktów w plecy do przerwy.

Po przerwie wyglądaliśmy tak jak w końcówce drugiej kwarty. Ładnie wchodził Cobas jednak nie mogło niezbyt nam wpadało. Nie trafialiśmy nawet z pod kosza. Nasza konsekwencja i upór by jednak grać słabo sprawiły, że po 5 minutach traciliśmy już 16 punktów do rywala. Słabo w obronie i bardzo nierówno w ataku. Taki obraz gry przyniosła trzecia kwarta. A ja patrząc na to, jak Denzel próbuje ciągnąć nasz atak miałem naprawdę dość. Kolejna niecelna trójka Vuca utwierdziła mnie w przekonaniu, że czas kończyć to widowisko i kłaść się spać, zwłaszcza, że za oknem świtało a mi przypomniało się jak obserwowałem takie świty w latach 90 gdy Byki wiadomo… Koniec końców przegrywamy 108 do 98.

Plusy:

- niezła gra White’a

- chwila dobrej gry całej drużyny

Minusy:

- ale tylko chwila

- Denzel Valentine – kiedy ktoś zauważy, że facet się naprawdę nie nadaje ( Jak ktoś uważa inaczej niech mnie do tego przekona, proszę. Bo ja naprawdę dawałem mu szanse.)

 

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież