Bulls skazywani na porażkę zagrali w końcu dobre spotkanie. Prowadzeni przez bohaterskiego DeRozana cały mecz utrzymywali przewagę i dzięki walce do końca utrzymali ją. Rywalizacja przenosi się do Chicago przy stanie 1:1.
Witajcie wierni fani Byczoptymizmu. Dziś w naszej relacji z mistrzowskiego sezonu przyszyła pora na opowieść o bitwie pod Milwaukee. Bitwie, od której wyniku zależał los wojny. A było to tak…
Byki wróciły do playoffs po 5 latach (2017) i pech chciał, że trafili na bardzo niewygodnego dla siebie przeciwnika - Milwaukee Bucks. Wielu wieszczy szybką przegraną Chicago, dopóki jednak piłka w grze - wszystko jest możliwe. Podobnie było w pierwszym spotkaniu, gdzie Bulls, gdyby podjęli jedną lub dwie lepsze decyzje w końcówce to oni mogli wychodzić z tego pojedynku z tarczą.
Mistrzowski sezon wielkimi krokami zbliża się do końca. Od fazy pozasadniczej dzielą nas już tylko dwa spotkania, a ja śpieszę z wyjaśnieniami drodzy rodacy.
Po cudownym zwycięstwie nam LAC pora by pokazać Miami, że i z nimi wygrać potrafimy. Tak przynajmniej myślałem do 3 kwarty tego spotkania.
Byki nie mają łatwej drogi przed playoffs, według rankingów mają do końca sezonu drugi najtrudniejszy terminarz. Dlatego każde zwycięstwo, niezależnie od okoliczności jest bardzo istotne. Wygrana zapewniła Bykom sytuacje, że potrzebują jednej wygranej i porażki Cavaliers, by być pewnymi udziały w playoffs z pozycji top 6.
Ciężko ogląda się falujących Chicago Bulls. Niestety nie jest to dobry prognostyk przed zbliżającymi się playoffami, o rozstawienie, w których zawodnicy z Wietrznego miasta wciąż walczą. Pojedynek z Wizards to krok w dobrą stronę, na tron powrócił King of the Fourth i w pojedynkę zabrał rywalom ze stolicę ochotę na walkę w tym pojedynku.