Dziś w nocy stało się to, co było prawie pewne w momencie wymiany z udziałem Michaela Carter-Williamsa, Chicago zwolniło niegwarantowany kontrakt Spencera Dinwiddie ograniczając roster do 14 zawodników na start rozgrywek. MCW to zawodnik, który zdecydowanie więcej da drużynie po bronionej stronie parkietu, jego mocna strona w ofensywie to w całą pewnością dobry przegląd parkietu, przy Rajonie Rondo mocno liczę, że będzie podejmował lepsze decyzje jako kreator gry, ponieważ średnia strat z kariery 3,4/mecz jest zdecydowanie niekorzystna zestawiając ją ze średnią asyst z trzech lat w NBA która wynosi 6,1/mecz.
MCW przebojem wszedł do ligi i miał w NBA wymarzony debiut. Większość z Nas pamięta pewnie inaugurację rozgrywek sezonu 13/14 i mecz debiutanta wybranego z 11 numerem draftu, który mecz przeciw Miami Heat z LeBronem Jamesem, Dwyanem Wade’m i Chrisem Boshem w składzie skończył z linijką 22/12/7/9 z czego ostatnia cyfra to przechwyty. Czasem mam wrażenie, że magia jednego spotkania z rookie sezonu zepsuła w ostatnich latach kariery 2 zawodników. Jednym z nich jest właśnie Michael Carter-Williams, drugim Brandon Jennings, który jako debiutant zdobył w jednym ze spotkań 55 punktów, co jest jednym z najlepszych wyników w historii jeśli chodzi o debiutantów.
Nigdy nie analizowałem, ani nie przyglądałem się bliżej grze MCW, jednak sam fakt, że Chicago jest jego trzecim klubem na przestrzeni 4 lat kariery w NBA może świadczyć raczej tylko o 2 rzeczach;
Albo Carter-Williams jest leniem, do którego nie dotarł żaden z poprzednich trenerów, albo MCW swój sufit talentu i możliwości osiągnął wraz z debiutem w NBA i najzwyczajniej w świecie nie ma opcji na jego dalszy rozwój i poprawę poszczególnych elementów jego gry. Nie lubię gdybania i na ocenę jego przydatności przyjdzie czas za naście spotkań, które rozegra w Chicago.
Fakty póki co są takie, że organizacja pozyskała w wymianie za Tonego Snela, piątego w historii klubu zwycięzcę nagrody Rookie of the year. Wcześniej byli to kolejno ( Michael Jordan/Elton Brand/Pau Gasol/Derrick Rose ) więc chciał, nie chciał MCW z miejsca wskakuje do dość elitarnego klubu.
Przyjścia Carter-Williamsa nie traktuje w kategorii pozyskania tylko i wyłącznie jego, ale przez pryzmat wymiany całej linii obwodu w Chicago na przestrzeni ostatnich miesięcy
Backcourt Bulls 2015/16 – Derrick Rose, Kirk Hinrich, E’twaun Moore, Aaron Brooks, Justin Holiday
Backcourt Bulls 2016/17 – Rajon Rondo, Michael Carter-Williams, Isaiah Canaan, Jerian Grant, Denzel Valentine
Patrząc na to co było i co jest teraz, przychodzi mi do głowy co mówił w trakcie lata Gar Forman – bo faktycznie jest „more younger and athletic” i obwód Byków jest mocniejszy niż był, tylko z brakiem E’twaun Moore’a nie mogę się jeszcze do końca pogodzić...
Marcin Więckowski