Chicago po starcie sezonu 3-0 pojechali do Bostonu, by tam zweryfikować na ile są mocni i czy będą w stanie ograć groźnych Celtics na ich terenie. Nie udało się, ale Byki pokazały wolę walki, a Jimmmy uaktywnił się jako lider. Jedynie pojedynczych trafień zabrakło, żeby jednak to ekipa z Chicago schodziła wygrana z tego pojedynku. Więcej w tekście poniżej.
Spotkanie rozpoczęło się wyrównanie, ale Byki zatrzymały się przy stanie 11-10 i po runie Celtów 16-3 musieli zacząć odrabiać straty. Nie udało się im to i po 12 pierwszych minutach gry przegrywali aż 25 do 36. W pierwszej kwarcie Bulls trafiali tylko 39% rzutów, w tym 1/6 FG miał Jimmy Butler. Boston wysoką przewagę zawdzięczali przede wszystkim dobrej skuteczności zza łuku, skąd trafili 6 na 9 prób. 21 punktów zrobił dla nich duet Crowder - Thomas.
{vine}5DM1KleKZVB{/vine}
Na początku drugiej kwarty Byki lekko wzmocnili obronę, ale ich rywale również kryli agresywniej. Dość szybko szansę do gry w barwach Bulls dostali w tym spotkaniu Valentine (pojawił się w pierwszej ćwiartce) i Jerian Grant, który był autorem pierwszego trafienia swojej ekipy w drugiej części. Nie do końca do zagrało i Hoiberg szybko wrócił do starterów. Wówczas, chociaż Bulls tracili już 14 oczek, to prowadzeni przez Butlera zaczęli pościg, który zbliżył ich na 4 punkty straty w siódmej minucie drugiej kwarty. W tym czasie Crowder po rzucie spadł na kostkę Rondo i bardzo brzydko wylądował, po czym skacząc na jednej nodze, udał się do szatni i już nie pojawił się w tym meczu. Byki natomiast zbliżyli się na dystans 3 punktów i przez to, że w ostatnich akcjach nie wykorzystali trzech kolejnych posiadań, a rywale trafiali za trzy to Chicago przegrywało 52-55.
{vine}5DMQKTPnvbb{/vine}
Fatalnie Bulls wyszli na drugą połowę, bo po niespełna 150 sekundach znów przegrywali dwucyfrową różnicą. Taj prosto tracił piłkę, a Rondo nie mógł znaleźć pomysłu na grę zespołu. Gospodarzom pomagali jeszcze sędziowie, którzy potrafili dopatrzyć się trzech sekundach Butlera z piłką w trumnie, czy wyimaginowanych fauli w ataku graczy Chicago przy zwykłej zasłonie. Nie tłumaczy to jednak bardzo przeciętnej postawy gości w obronie i niezwykłej skuteczności dystansowej miejscowych. 9 trójek Bostonu, w tym 4/4 Amira Johnsona (!) sprawiły, że po 36 minutach gospodarze znów dysponowali 11 punktowym zapasem (70-81).
{vine}5DOhT3ZrPA3{/vine}
Od 6 do 0 ostatnią odsłonę rozpoczęli Boston, brylował w ich szeregach nielubiany przeze mnie Zeller. Chicago bez obrony i z przeciętnym atakiem nie byli w stanie zrobić jakiegoś spektakularnego zrywu. Chociaż przewagę gospodarzy wynosiła już 16 punktów to dzięki trójkom Miroticia i Butlera Byki zmniejszyły nieco straty i w połowie kwarty nic nie było przesądzone, bo byli -5. Jimmy pokazywał się jako lider i swoją postawą natchnął kolegów. Świetną zmianę zrobił Portis, który zbierał po obu stronach parkietu i walczył jak tygrys o każdą piłkę. Niestety rozregulował sobie celownik Niko i, mimo że miał otwarte pozycje, to nie mógł trafić z dystansu. Lepsza obrona sprawiła, że mimo kłopotów z trafianiem, na 2 minuty do końca spotkania był remis po 100. Bulls walczyli i moim zdaniem kluczowe okazały się dwa przestrzelone wolne przez Miroticia przy jednopunktowym prowadzeniu Celtics. Potem udane wjazdy i rzuty z bliska Thomasa i Smarta pozbawiły Chicago szans na wygraną w tym pojedynku.
Plusy:
- Double double Rondo – 12 punktów, 10 zbiórek – trochę brakowało jego asyst – ‘tylko’ 5.
- Jerian Gran – z uwagi na jakąś kontuzję głowy McDermotta dostał szansę by sobie pograć i zaprezentował się naprawdę solidnie.
- Super zmiana Portisa w czwartej kwarcie – grał 11 minut i w tym czasie zdobył 4 punkty (2/2 FG), 7 zbiórek (3 w ataku) i blok.
- Doskonały zryw Bulls w 4 kwarcie. Od -16 do remisu – zabrakło pojedynczych rzutów by jeszcze odnieść zwycięstwo.
- Wygrana zbiórka – 49-39 – dużo nazbierali ‘niscy’: Butler/Rondo – 19 zbiórek.
Minusy:
- To co mówiłem po preseason – Bulls fatalnie bronili za łukiem. Inna sprawa, że Celtom niesamowicie siedziało – 14/32 (popsuli sobie skuteczność dopiero w 4 kwarcie).
- Taj tym razem został lepiej przykryty i nie miał wsparcia w walce pod koszem przez 3 pierwsze kwarty. Lopez i Felicio zagrali bardzo przeciętnie.
- Canaan – ceglił niemiłosiernie mimo, że miał wolne pozycje.
- Nikola zawiódł w kluczowym momencie, chociaż statystycznie wyglądał nieźle – 17 punktów, 6 zbiórek.
- 19 strat- to pogrzebało Byki w tym spotkaniu.
Oceny:
Dwyane Wade | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 3.41 (28 Votes) |
Jimmy Butler | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 3.88 (29 Votes) |
Rajon Rondo | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 3.63 (26 Votes) |
Robin Lopez | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 2.52 (23 Votes) |
Taj Gibson | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 2.75 (24 Votes) |
Nikola Mirotic | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 3.00 (26 Votes) |
Denzel Valentine | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 2.91 (23 Votes) |
Bobby Portis | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 4.15 (23 Votes) |
Isaiah Canaan | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 2.50 (23 Votes) |
Cristiano Felicio | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 1.71 (24 Votes) |
Jerian Grant | 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 Rating 3.52 (24 Votes) |