Marzenia, a raczej cel minimum na bieżący sezon oddalają się, niestety. Byki przystąpiły do spotkania z Miami bez Jimmy’ego i Derricka, który narzekał na naciągnięcie mięśnia po spotkaniu z San Antonio. Dużo razy powtarzałem to w ostatnim czasie i niestety trzeba to powtórzyć raz kolejny – Bulls bez swoich dwóch liderów to zespół który ogląda się momentami przyzwoicie, jednak brak tu talentu, charakteru, mocy – bo czego można wymagać od teamu, w którym wszystko na parkiecie opiera się na barkach i kolanach 35 letniego weterana z Hiszpanii??
Bulls brak regularności, zgrania, Bykom brak chemii i głosu Joakima Noah – kropka.
Spotkanie z Heat zaczęliśmy w ustawieniu Holiday/Moore/Dunleavy/Gibson/Gasol. Od pierwszych akcji było dobre tempo, była po stronie Bulls skuteczność i konsekwencja. Pierwsze 4 punkty drużyny rzucił Gibson. Swoje w początkowych fragmentach rzucił też najnowszy nabytek Chicago, Holiday. Bardzo inteligentnie grał Pau, który operując piłką na dalekim półdystansie przypominał Joakima dogrywając piłkę uwalniającym się po zasłonach kolegom. W pierwszej kwarcie na 31 punktów rzuconych przez zespół złożyły się zdobycze aż 8 zawodników – to było dobre 12 minut wygrane przez zespół Hooiberga 31-23 – i to by było na tyle z pozytywów…
Od drugiej kwarty goście zaczęli powoli, ale systematycznie odrabiać straty i mimo, że po pierwszej połowie to Bulls prowadzili, Miami wyglądało na parkiecie jakby bardziej zależało im na wygranej. Bardzo forsował grę Heat Dwyane Wade, który został przez Moore’a skutecznie wyłączony z gry ( 3/15 w całym meczu ). Druga połowa to festiwal strzelecki gości, szczególnie czwarta kwarta w której gra toczyła się tylko po jednej stronie parkietu. Miami skończyło spotkanie na +50% z gry i zza łuku, czy te cyfry wymagają jakiegokolwiek komentarza?
Na początku wspomniałem, że Bulls momentami wyglądają bardzo przyzwoicie, więc zobaczmy raz jeszcze 2 szczególnie dobre akcje z tego spotkania w wykonaniu Holidaya
{vine}iHPp1EHI1Zn{/vine}
I Gasola
{vine}iHPj0U32pqg{/vine}
Bilans plusów i minusów zaczynałem pisać parę razy. Ciężko punktować zespół i zaliczyć coś do minusów wiedząc, że w przypadku niektórych zawodników to co zagrali było pewnie maksimum możliwości…
Plusy:
Justin Holiday – Debiut w pierwszej piątce na plus. 14 punktów, 2 bloki, 2 przechwyty, 6/15 z gry, boli tylko, że w czasie 38 minut z gry zaliczył 1 asystę ( cały zespół 27 )
Pau Gasol – Kolejne Double-Double, kolejne prawie Triple-Double ( 17 punktów, 12 zbiórek, 9 asyst, 2 bloki, 7/12 z gry, 2/3 zza łuku ). W przypadku Hiszpana nie boli nawet fakt, że miał 6 strat.
Bobby Portis – zagrał 18 minut, skończył spotkanie z neutralnymi cyframi 5 punktów, 4 zbiórki, 2 asysty, 1 przechwyt, 2/3 z gry, 0 strat. Bobby to debiutant, a na parkiecie wygląda jak gość z 3-4 letnim stażem. Naprawdę doceniać trzeba dojrzałość tego zawodnika
Minusy:
Mało wykorzystywany Moore – E’twaun nie raz, nie dwa pokazał, że dając mu piłkę podejmuje się dobrą decyzję. Oddał dziś 8 rzutów w czasie 27 minut. 6 zdobytych punktów to jego najmniejsza zdobycz od 18 lutego i spotkania z Cleveland. Minus dla niego za małą aktywność.
4 kwarta – ile razy można tak samo spieprzyć ostatnie 12 minut. W moich oczach to 100% wina trenera bo w ostatnich minutach spotkania brakuje nam skutecznych zagrywek i powietrza. Czy i waszym zdaniem zawodnicy szczególnie duet Dunleavy/Gibson wygląda w 4-tych kwartach jakby oddychali rękawkami...
Nikola Mirotic - rozumiem że Niko dopiero wraca do gry i opuścił bardzo wiele treningów a jego organizm nie funkcjonuje jeszcze na pełnych obrotach...ale come on. Niko rzucił swoje punty w połowie pierwszej kwarty, a dalej statystował na parkiecie. Od zawodników którzy nie dają jakości w defensywie wymagać trzeba żeby chociaż zrobili różnicę po drugiej stronie parkietu i byli motorem napędowym ataku. Mirotic staje się bardzo "bezpłciowym" graczem. Pobiegnie, rzuci, poda, wejdzie, zejdzie, przybije piątkę - po prostu anonimowa postać
Mój wyraz twarzy widząc bilans Byków ( 32-32 ) jest dziś taki sam, jak wyraz twarzy syna Derricka…