W ciągu ostatnich dwóch tygodni nie tylko Chicago Bulls zawalili. Także my jako ekipa i każdy osobna wpadł w sportową depresję. Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie. Niemniej jednak dalej wierzymy w Bulls i oglądamy ich mecze. W ostatnim tygodnia, w końcu można doszukać się pozytywów. Mimo pechowej przegranej z Atlantą, Bulls zdarza się wygrywać i o tych dwóch wygranych pojedynkach chciałbym napisać.
Po bardzo ciekawym meczu i pogoni w ostatniej kwarcie meczu chicagowskie byki musiały uznać wyższość koszykarzy Phila Jacksona, New York Knicks. Kapitalne zawody w barwach zespołu z wietrznego miasta rozegrał Nikola Mirotić.
Chicago Bulls wychodzą na ostatnią prostą sezonu i spotkania z takimi rywalami jak Kings po prostu MUSZĄ wygrywać, przede wszystkim w obliczu fuksiarskich wygranych Pistons. Na to spotkanie do pierwszej piątki wrócił i w zasadzie Bulls grali tym zestawieniem jakiego należy spodziewać się w ewentualnych play offach. Spotkanie miał swoją dramaturgię i drżeliśmy już o ostateczny wynik, ale na szczęści zakończyło się zwycięstwm Byków.
Nie wiem już, czy ktokolwiek jest w stanie przewidzieć na dzień dzisiejszy pierwszą piątkę Byków na następne spotkanie. Niemal co mecz okazuje się, że niedysponowany jest ktoś inny. Tym razem obok Gasola był to Moore. W konsekwencji takiej polityki na meczu z Jazz w pierwszej piątce zadebiutował Cristiano Felicio. Mieliśmy też okazję zobaczyć duet Rose-Butler razem na boisku, co ostatnio zdarza się rzadko.
We wczorajszym spotkaniu Bulls okazali się zdecydowanie lepsi od „drużyny” z Brooklynu. Spotkanie miało bardzo dobre tempo i poza trzecią kwartą, którą podopieczni Tonego Browna wygrali 13-stoma punktami, zespół z Chicago wyglądał solidnie i pewnie.
Chicago Bulls w wydawałoby się jeszcze gorszej sytuacji niż ostatnio, bo bez Gasola i Rose'a, pokonują Toronto Raptors na ich terenie. Trio Moore, McDermott, Mirotic wsparte postawą doświadczonych już Butlera i Gibsona zagrało świetne zawody i mimo niesprzyjających okoliczności utrzymali prowadzenie do samego końca. Dało to Bykom powrót na 8 miejsce w konferencji.
Marzenia, a raczej cel minimum na bieżący sezon oddalają się, niestety. Byki przystąpiły do spotkania z Miami bez Jimmy’ego i Derricka, który narzekał na naciągnięcie mięśnia po spotkaniu z San Antonio. Dużo razy powtarzałem to w ostatnim czasie i niestety trzeba to powtórzyć raz kolejny – Bulls bez swoich dwóch liderów to zespół który ogląda się momentami przyzwoicie, jednak brak tu talentu, charakteru, mocy – bo czego można wymagać od teamu, w którym wszystko na parkiecie opiera się na barkach i kolanach 35 letniego weterana z Hiszpanii??
Chicago Bulls wracają na właściwe tory. Chociaż mecz opuścił lider - Jimmy Butler to Bulls kontrolowali wynik przez niemal całe spotkanie i nie pozwolili Bucks wyrwać sobie zwycięstwa. Dobrą postawę całej drużyny ukoronował triple double - Pau Gasol.