Kirk Hinrich został oddany do Atlanty. Niestety dla niego, tam ma jeszcze słabszą pozycję w rotacji niż w Bykach i w meczu pozbawionym historii zagrał zaledwie 2 minuty i 29 sekund. Tymczasem jego koledzy po raz trzeci rozbili Chicago w tym sezonie i są ostanią drużyną, z którą ekipa z Chitown chciałaby się spotkań w play offach.
Chicago Bulls walczą z kontuzjami, walczą z brakiem obrony, marnym stylem, formą poszczególnych zawodników, fatalnym GM-em, słabą pozycją w tabeli. Czy to nie jest jednak tak, że te zwycięstwa, kiedy jest źle smakują najlepiej? Mnie szczególnie dobrze smakuje właśnie wygrana nad Wizards, kiedy rozpędzeni gracze ze stolicy odbili się od murów twierdzy United Center, nie strzeżonej przez bohaterów, lecz przez wojowników, którzy razem stworzyli na tyle skuteczną ekipę, że nawet dla Walla okazała się ona ścianą nie do przejścia.
Ofensywny basket zaprezentowali nam w ostatnim meczu Chicago Bulls i co najważniejsze wygrali spotkanie z zespołem z Los Angeles. Jak wiadomo, że Lakers nie są wymagającym rywalem, jednak nawet zwycięstwa z najsłabszymi ekipami są ważne i budują chemię w zespole. Zwycięstwo nad Los Angeles Lakers 126:115 jest drugim z rzędu triumfem Byków.
Chicago Bulls są w sporym kryzysie, od momentu kiedy kontuzji doznali Joakim Noah i Jimmy Butler. Cały ciężar gry wziął na siebie od tego momentu Derrick Rose, który dzięki wsparciu kolegów, a szczególnie McDermotta pokonał mocnych w tym sezonie Toronto Raptors.
Ostatni mecz przed przerwą na mecz gwiazd nie napawa optymizmem. Jeszcze gorsze newsy dochodzą do nas w sprawie kontuzji. Butler opuści do 6 tygodni, Niko chudnie i nie zapowiada się by powrócił tak szybko, jak planowano. W meczu z Hawks do szatni poszedł Gibson i też już nie pojawił się na boisku. Do tego piach grają: Snell czy Dunleavy. Już teraz trzeba powiedzieć, że to najgorszy sezon Byków odkąd istnieje ta strona. Zapraszam do zapoznania się z relacją z blamażu przeciwko Atlanta Hawks w United Center.
Będący w coraz większym dołku, zawodnicy Chicago Bulls tym razem mierzyli się z nieobliczalną ekipą Charlotte Hornets. Dla Byków zwycięstwo w tym spotkaniu byłoby nie lada wyzwaniem, ponieważ musieli sobie radzić bez dwóch podstawowych zawodników, Jimmiego Butlera oraz Derricka Rose'a. No i niestety ekipa Freda Hoiberga uległa Szerszeniom 91:108. ozytywnym akcentem jest bardzo dobry mecz Pau Gasola (22 punkty, 10 zbiórek, 7 asyst).
Wyjazdowe tournée Bulls wygląda słabo, mimo że rywale zdecydowanie nie byli z najwyższej półki. Nie możemy jednak zapominać, że Byki zmagają się obecnie z plagą kontuzji i brak kluczowych zawodników jest odczuwalny, zwłaszcza w najważniejszych momentach. Mimo porażki widzę sporo pozytywów, trzeba też pamiętać, że i młode Wilczki zagrały świetne spotkanie. Wydaje się, że obecny letarg trwać będzie przynajmniej do przerwy na mecz gwiazd, po niej zaczyna się prawdziwa gra o najwyższe cele. Oby z udziałem Bulls.
Bulls znów przegrywają. Choćby nie wiem, jak słabe ekipy stawały po drugiej stronie, nie możemy mieć pewności co do postawy naszych ulubieńców. Plaga kontuzji osiągnęła (miejmy nadzieję) szczytowy moment. Obecnie jedynie Derrick Rose jest zdrowym starterem, który zaczynał w pierwszej piątce sezon. Musimy niestety wszystkie wyniki Byków przepuszczać przez filtr braku kluczowych graczy, których lista jest przerażająca. Pamiętajmy Byki grają bez: Noaha, Gasola, Dunleavy'ego, Miroticia i (po tym meczu) bez Butlera.